Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/209

Ta strona została przepisana.

Nie uciekaj winogradzie
Moje sto tysięcy!
Chociaż leżę tu na zadzie,
Zapobiegę takiej zdradzie
I nie puszczę więcej!

Musiałem tak przez znaczną część nocy wspinać się i śpiewać, gdyż, jak mi potem powiedziano, prześpiewałem kilka tomów i to najrozmaitszych utworów. Śpiewałem pieśni święte i świeckie, De Profiundis, kolendy, Laudate, fanfary, walce, pieśni wielkopostne, piosenki kabaretowe, piszczałem, udawałem flet, bębniłem na bębnie i grałem na trąbce.
Zbiegli się zewsząd sąsiedzi, obstąpili winnicę i mówili do siebie z żalem:
— Co za wrzask! To Colas umiera... biedny Colas... Zwarjował przed śmiercią!
Nazajutrz zbudziłem się koło południa. Nie macie pojęcia, moi państwo, jak to przyjemnie zbudzić się na ziemi, na własnych śmieciach. Bolał mnie jeszcze coprawda wściekle brzuch, ale co za radość wiedzieć, że się jeszcze posiada brzuch! Aa... Breugnon... drogi chłopcze... widzę, zawróciłeś z drogi!... To doskonale... dajże pyska! Macam się po całem ciele... Jest... ]est... jest! Jakże dobrze, że wszystko jeszcze jest! Aa... jest także i mój ogród? Serwus!