Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/230

Ta strona została przepisana.
IX.
SPALONY DOM
Połowa sierpnia.

Czyż zanotować dzień dzisiejszy? To twardy kawałek mięsa i jeszcze go nie mogłem strawić? Ano, niech tam! Może właśnie dopomogę w ten sposób żołądkowi!
Powiadają, że to, co w lecie spadnie z nieba, przyczynia ludziom chleba. Ha... ha! Jeśli tak, to powinienbym być do tej pory Krezusem! Bo tego lata deszcz mi ciągle leje za kołnierz. A jednak, oto stoję przed wami, drodzy państwo, bez koszuli i butów, goły, jak turecki święty! Zaledwo przetrwałem te dwie próby, wyleczenia Głodzi z choroby, a mojej starej z dolegliwości życia doczesnego, gdy przypuściły do mnie wściekły szturm potęgi zaziemskie, kierujące ludzką dolą.
Niezawodnie siedzi tam gdzieś w niebie, w jednym z głównych departamentów jakaś