Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/252

Ta strona została przepisana.

do jego piwnicy. Jest to człek rozumny, ma dobre serce, jeszcze lepsze nogi i kocha swoje mienie bardziej niż własną skórę. Stamtąd posuniesz się aż do Sardy i powiesz panu prokuratorowi Wilhelmowi Courtignon, że dom jego zostanie tej nocy niewątpliwie spalony, zdemolowany, okradziony itd., jeśli natychmiast nie przybędzie. Nie potrzebuję ci dyktować, co masz mówić, potrafisz łgać sam... prawda?
Malec poskrobał się za uchem i powiedział:
— Naturalnie, to rzecz łatwa, ale... nie chcę was opuszczać, majstrze.
— Czy się pytałem co chcesz, a czego nie chcesz? Ja tak chcę i basta! Twoja rzecz słuchać! Zaczął się wykręcać.
— Dość tego! — krzyknąłem.
Niepokoiło go, co się ze mną stanie.
— Nie zabraniam ci przecież pospieszyć się. Załatw sprawę i wracaj. Najlepszy sposób pomocy, to sprowadzić posiłki.
— Lecę galopem, jak koń wyścigowy! — wrzasnął malec — Na nogach, na głowie, na brzuchu będę leciał i sprowadzę Courtignona i Nicola, choćbym miał im wydrzeć wszystkie włosy z brody.
Ruszył w podskokach, ale zatrzymał się i krzyknął: