chce psa uderzyć, łatwo znajdzie kij! Ha... ha... Więc pewnie pozwalasz także rabować domy, by zwalczyć zarazę?
— Nie mogę temu zapobiec! Zresztą złoczyńcy, rabując domy zapowietrzone, zarażają się i giną. Stąd podwójna korzyść, bo się pozbywam tej hołoty.
— Genjalny wynalazek! Jeśli tak dalej pójdzie, to zostaniesz królem na zgliszczach miasta... co? Wybornie! Zczeźnie choroba i zczeźnie chory, a sam lekarz zostanie i schowa zysk za pazuchę. Nie uznajemy twej metody, mój Racquin! Od tej chwili obejmujemy sami opiekę nad miastem, a ponadto zaopiekujemy się tobą, by cię nie spotkał jaki wypadek, aż do czasu, kiedy zostaniesz wynagrodzony...
— Piękną tablicą pamiątkową na grobie! — dokończył Gangnot.
Jakby ktoś rzucił kość między psy, wszyscy zaczęli się cisnąć do Racquina z wrzaskiem nieludzkim:
— Pochować go żywcem! Podpalacz! Zdrajca!... Do grobu! Do grobu!
Wyrwał się i uciekł do alkowy. Tam oparty o mur, blady, szczerzył zęby, gotów gryźć. Powstrzymałem sforę:
— Czekajcie! Ja to załatwię!
Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/264
Ta strona została przepisana.