Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/265

Ta strona została przepisana.

Nędznik szczękał zębami ze strachu i zimna. Był nagi. Uczułem litość i powiedziałem:
— Wdziewaj portki. Dość mamy widoku twego zadka!
Śmiech się rozległ donośny. Korzystając z momentu, zaapelowałem do rozsądku obywateli, a Racąuin tymczasem ubierał się, rzucając złe spojrzenia. Uczul, że niebezpieczeństwo nie jest już tak bezpośrednie, więc, ubrawszy się, nabrał odwagi i zaczął krzyczeć. Nazwał nas buntownikami i zapowiedział, że będziemy oskarżeni o zbrodnię obrazy urzędnika. Odpowiedziałem:
— Nie jesteś urzędnikiem, zbóju! Wypędzam cię z urzędu!
Teraz wściekłość zwróciła się przeciwko mnie. Żądza zemsty wzięła górę nad rozsądkiem. Powiedział, że mnie zna, że ja jestem przywódcą buntowników i że na moją głowę spadnie odpowiedzialność. Wymyślał mi ostatniemi słowy i pluł na mnie.
— Czy go ubić? — spytał Gangnot.
— Sprytny jesteś, Racquin. Wiesz dobrze, że natychmiast mogę cię zakatrupić, ale nic uczynię tego, gdyż myślanoby, że się mszczę za spalenie domu. Jednak należy ci się stryczek... ale ten stryczek założy ci kto inny na szyję.