włosy, wykluwać oczy i obcinać nosy. Myślę nawet, że dojdą do większej doskonałości i wynajdą co najmniej czterdzieści nowych, genialnych wprost sposobów przenoszenia się wzajem na tamten świat.
Ale wiem i twierdze stanowczo, że nikt nie wynajdzie nowej, lepszej metody picia i nie wierzę, by ci następcy nasi umieli to uczynić lepiej ode mnie.
Licho wie zresztą, do czego doprowadzą idjoci za lat czterysta! Może, dzięki cudotwórczemu zielu proboszcza z Meudon, zwanemu Pantagruelionem, będą mogli podróżować na księżyc, może udadzą się jeszcze dalej, do owej fabryki, skąd lecą pioruny i deszcz, może zamieszkają w niebie i nawiążą stosunki handlowe z bogami...
A niech tam! Ale tu, gdzie siedzę, tu dużo bezpieczniej. Przytem, któż mi zaręczy, że za lat czterysta wino będzie jeszcze tak dobre, jak dzisiaj?
Moja sekutnica zarzuca mi, że nadmiernie lubuję się w pohulankach. Nie pogardzam niczem. Lubię wszystko, co dobre, więc dobre mięso, wino, pełne ciałko i skórkę mięciuteńką, puszystą, o czem śni się tak słodko, dalej boskie próżniactwo, kiedy to robi się tyle różnych rzeczy (leżąc na
Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/28
Ta strona została przepisana.