— Ano... dobrze! — zadecydowałem — To inna sprawa.. możemy zjeść obiad, mój drogi!
Jedliśmy obficie i gadali, ale pozostałem nieugięty. Mimo, że sam na tem ucierpiałem, najwięcej chciałem ukarać Paillarda.
Powróciwszy do Clamecy, zacząłem roztrząsać problem. Szło o to, by odbudować dom bez materjału budowlanego, pieniędzy i robotników. Ale trudności nie odwiodły mnie od postanowienia. Przedewszystkiem zbadałem dokładnie całe miejsce pożaru i poskładałem porządnie wszystko, co się jeszcze mogło przydać, więc przepalone belki, osmolone kafle i cegły, stare żelaziwo, potem zaś obliczyłem, jak zużytkować cztery chwiejące się ściany, czarne, niby dusza potępieńca.
Następnie udałem się do kamieniołomu w Chevroches i zacząłem kopać, grzebać, dobywać po kawałku ową kość ziemi, ów kamień ciepły w tonie jakby czerwony od krwi, która niegdyś w nim pulsowała zanim ścięła się w bryłę twardą. Nie przeczę, że, idąc przez las, dopomogłem kilku starym sosnom do ukończenia karjery życiowej i spoczynku wiekuistego. Stało się to tak jakoś mimochodem. Może popełniłem coś, czego nie wolno, ale cóż wartem by było życie, gdyby się miało robić tylko to, co wolno? Drzewo jest
Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/309
Ta strona została przepisana.