Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/312

Ta strona została przepisana.
XIII.
SAM NA SAM Z PLUTARCHEM
Koniec października.

Zostawiłem nogę — w paści losu... oj... źle! Boże drogi, czemuż uwziąłeś się okrutnie na moją nogę? Czyż nie starczyło ci żebra lub nawet ręki? Dlaczegoś mi przetrącił filar? Byłbym oczywiście jęczał, ale stał jak się patrz}’, a oto teraz walę się! Niechże cię... (chwalą wszystkie narody ziemi!) Wszystko co ze mną uczyniłeś, Panie Boże, wygląda tak, jakbyś mnie chciał doprowadzić do ostatniej wściekłości. Tak... tak...
Wie on dobrze... wie, że ponad wszystko cenię wolność... i właśnie dlatego przywiązał mnie za nogę do belki na strychu! Leżę sobie, jak bałwan na grzbiecie i patrzę na pajęczynę zwisającą zgóry... Masz braciszku wolność! Trzymasz mnie, Panie Boże, za nogę... ale głowa wolna... acha! Coprawda, bezpośrednio