Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/32

Ta strona została przepisana.

— Chodź, dziecino! Pójdziemy na spotkanie skowronka, może już przyleciał?
— Skowronka?
— Tak... dziś Gromnicznej. Czyż nie wiesz, że dziś właśnie wraca z nieba?
— A co on tam robił?
— Poleciał po ogień.
— Ogień?
— Tak... po ogień, który sprawia, że słońce grzeje i gotuje potrawy na ziemi.
— Więc go nie było?
— Naturalnie! Odleciał jeszcze na Wszystkich świętych. Co roku odlatuje w jesieni do nieba, by rozgrzewać gwiazdy.
— A czemu wróci?
— Trzy ptaszki poleciały powiedzieć mu, że już czas....
— Opowiadaj...
Drepci po drodze. Nie boi się zimna. Zresztą ciepło ubrana w biały trykot i błękitną kapuzę. Wygląda jak sikorka. Tłuste policzki przybrały barwę karmazynu, z małego, zadartego noska kapie obficie.
— Ano... raz... dwa... siąkaj! Mocno!
Już
dobrze... idziemy.
— Opowiadaj... opowiadaj, dziadziu... Trzy ptaszki...