Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/333

Ta strona została przepisana.

— To doskonale! Teraz poznasz mą zemstę £ Drogi ojczaszku, kochany staruszku, jakże jesteś dobry... jakże cię kocham! Nie masz pojęcia, ile się przez ciebie nacierpiałam!
Ucałowała mnie serdecznie i zaraz zabrała, się do roboty. Nie chciała czekać ani godziny. Zawinięto mnie, Florimond wraz z piekarczykami w białych myckach znieśli mnie wąskiemi schodami na dół wprost do wielkiego łóżka, a Martynka i Glodzia usiadły zaraz koło mnie i powtarzały po sto razy w kółko:
— Mamy cię, włóczęgo! Wpadłeś nareszcie w sidła!
Bardzo mi było słodko.
Od czasu niewoli odrzuciłem precz pychę „ poddałem się pokornie Martynce, ale zdaje mi się, nie wiem czy to prawda, że od tej pory właśnie ja zacząłem rządzić wszystkiem w całym domu.


∗             ∗

Martynka siaduje teraz często przy mnie i rozmawiamy sobie. Wspominamy także posiedzenia i pogadanki z dawnych czasów. Ale wtedy ona była przywiązana do łóżka, albowiem zwichnęła sobie nogę, wyskakując pewnej nocy oknem, by biec do kochanka. Mimo, że była już ukarana przez Opatrzność, nie pożałowałem od siebie