w świecie. Przytem ciągle udawali, że się nie widzą i nie zwracali wzajemnie uwagi na swe słowa. Tylko w intonacji głosów przebijała głęboka pogarda, jaką każdy czuł dla Boga swego przeciwnika.
. Trzeci synalek, Michał, sierżant pułku sacermońskiego, (niezły to chłopak), chodził po izbie jak wilk po klatce, gwizdał, bębnił po szybach, nucił urywki piosnek, patrzył na obu gadających braci, mieszał się do rozmowy, przerywał dowcipkami... śmiał im się w nos, albo wreszcie przerywał im brutalnie i oznajmiał, że są dwa barany, a bez względu na to, który z nich naznaczony jest krzyżem czerwonym, a który białym, obaj utuczyli się jak należy, tedy mięso mają smaczne, co się przy okazji pokaże... jadało się już rozmaite baranki w życiu... Nakoniec czwarty, Anisse, siedział z gębą szeroko otwartą. Nie wiem czym nie zapomniał powiedzieć, że to nie on wynalazł proch... Lubił jeno ziewać i nudzić się po całych dniach. Dyskusja go niepokoiła. Uważał politykę i religję za wymysł szatana, który dręczy umysł ludzi zamiłowanych w drzemce. Był tego zdania, że świat to materac, w którym każdy ma swój wyleżany dołek. Leżał w swoim dołku i nie lubił, by trzepano materac. To też, gdy ton mowy się podnosił, kurczył się
Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/341
Ta strona została przepisana.