kował swych gości wedle własnej woli. To jego urząd, wam zaś zasię od funkcji policjantów. Każdy ma królestwo swoje, Bóg niebo, my ziemię. Nasza rzecz to uczynić ją wygodniejszą do zamieszkania. Dosyć będziemy mieli z tem roboty, ale muszą się wziąć wszyscy, bo brak każdego stanie się dotkliwy. Wszyscy czterej potrzebniście krajowi. Zarówno potrzebna jest twoja wiara, Franciszku, odnośnie do tego co było, jak twoja, Antoni, odnośnie do tego co staćby się powinno, a także twoje awanturnicze usposobienie, Michale, jak i twa nieruchawość, drogi Anisse. Stanowicie cztery filary, gdy się ugną, cały budynek runąć może i wszystko przemienić się w bezpożyteczną ruinę. Wszakże to nie jest celem waszym? Cóżbyście powiedzieli o czterech marynarzach, którzyby czasu burzy na pełnem morzu dyskutowali zamiast manewrować jak należy? Przypominam sobie, że opowiadano mi swego czasu rozmowę króla Henryka z księciem niwernejskim. Obaj narzekali na manję zaciekłego niszczenia się wzajem, jaka ogarnęła Francuzów. Król rzekł: — Do kroćset starych chodaków! Mam ochotę, dla uspokojenia, pozaszywać w worki parami zacietrzewionych mnichów i głosicieli nowej ewangelji i powrzucać do Loary, jak się to robić zwykło z pomiotem kocim! — Na to odrzekł
Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/344
Ta strona została przepisana.