Siedzę i robię bilans za rok ubiegły. Stwierdzam, że w ciągu sześciu miesięcy straciłem wszystko: żonę, dom, pieniądze i wreszcie nogę. Ale najdziwniejsze jest to, iż mimo strat posiadam wszystko, co dawniej posiadałem. Posiadam zdrowie, świeżość umysłu i spokój ducha. Nie uwierzyłbym przed rokiem, że zniosę wszystkie nieszczęścia tak łatwo. Czyż nie przysięgałem sobie niedawno jeszcze, iż do samej śmierci będę panem na własnych śmieciach, że zachowam niezależność, prawo dbania o utrzymanie własne i prawo do własnych wybryków-. Człowiek strzela a Bóg kule nosi... Wszystko poszło inaczej, niż chciałem i właśnie dobrze się stało! Człowiek, to poczciwe bydlątko, zastosuje się do wszystkiego, nawyknie do szczęścia i cierpienia, do obfitości i głodu. Daj mu cztery nogi, zabierz mu trzy, uczyń go głuchym, ślepym, niemową, zawsze sobie jakoś poradzi, będzie mówił, słyszał i widział.
Jest niby wosk w ręku ducha, który zeń lepi formę potrzebną w danej chwili. O, jakże miło czuć tę podatność w sobie, jakże przyjemnie wiedzieć, że się może być rybą w wodzie, ptakiem w powietrzu, salamandrą w ogniu, a na ziemi człowiekiem, który walczy z wszystkiemi przeciwnościami. Im się mniej posiada, tem się jest bogatszym, bo duch włada wówczas swobodniej
Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/349
Ta strona została przepisana.