rozrzutnika, wartogłowa, nie wiedzącego co wpada do kieszeni i co z niej ucieka, a rozchorowałbyś się, gdyby cały dzień, godzina po godzinie nie był najskrupulatniej uregulowany, gdyby wszystko nie szło, jak w zegarku. Masz zapisany każdy grosz, wydany od zeszłorocznej Wielkiej Nocy i nie znajdzie się spryciarz, któryby cię wziął na kawał. Jesteś szalona pałka, baranek w wilczej skórze. Dobrze mówi nasze przysłowie: „starczy takich owieczek kilka, by zgładzić wilka!”
Roześmiałem się wesoło i nie odpowiedziałem nic weredyczce. Ma rację to dziecko, zupełną rację... tylko nie powinna mówić głośno takich rzeczy. Ale prawda, kobieta i sroka zataja tylko to, czego nie potrafi wyskrzeczyć. Zna mnie... o, zna! Cóż dziwnego, wszakże to mój produkt! Tedy przyznaj się, Colasie, możesz czynić głupstwa do woli, głupcem nigdy nie zostaniesz. Masz szaleństwo w rękawie a pokazujesz je, gdy ci przyjdzie ochota. Ale chowasz je, gdy trzeba mieć obie ręce i trzeźwą głowę do pracy. Podobnie jak wszyscy Francuzi masz w zanadrzu nieomylny instynkt porządku i tak dobrze jesteś osadzony na kotwicy rozsądku, że możesz sobie pozwolić udawać warjata. Niema ryzyka, chyba dla durniów, którzy patrzą na ciebie z otwartą gębą i próbują cię naśladować.
Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/42
Ta strona została przepisana.