dziś, tu i owdzie pod słomą w spichrzu, lub też pod ziemią w piwnicy, a wreszcie pod warstwą cegieł w ścianie, różne, przedziwne różności arcyprzyjemne dla ciała i ducha. Jakoś każdemu udało się, przy pomocy doskonale wyuczonych żalów na głód i pragnienie, utrzymać w całości baryłki najlepszego wina.
Ja sam (doprawdy nie wiem, jak się to mogło stać), gdy tylko rozstałem się z moim sierżantem (odprowadziłem go aż za miasto), nagle palnąłem się pięścią w czoło i przypomniałem sobie, że została w stajni, postawiona tam umyślnie w cieple, spora baryłka doskonałego, wytrawnego Chablis. Jak sobie każdy może wystawić, byłem w pierwszej chwili ogromnie zasmucony. Ale skoro zło się już stało, trzeba się zgodzić z koniecznością i przyznać, że ostatecznie stało się dobrze. Jestem zgodliwy. Sierżancie, siostrzeńcze drogi... ach... nie wiesz coś stracił! Co za nektar... jak to pachnie! Ale nie poniesiesz straty, chłopcze... zaręczam ci słowem, bo tę beczułkę wypiję wyłącznie za twoje zdrowie!
Sąsiedzi odwiedzają się wzajem. Jeden pokazuje drugiemu, co znalazł w piwnicy, wszyscy mrugają oczyma, niby augurowie starożytni i składają sobie gratulacje. Oczywiście jeden opowiada drugiemu, jakie poniósł straty, jakich
Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/45
Ta strona została przepisana.