Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/105

Ta strona została przepisana.

żkom i woli choćby niebieskiéj, nic z tego nigdy nie będzie małżeństwa. Odtąd począł tylko myśleć, jakimby skrytym sposobem zbyć się nienawistnéj siéroty; póty myślił, aż wymyślił. — Rozkazał tedy tajemnie wystawić na rzece czółn kryty, bez steru, masztu, i wioseł, a gdy stanął już gotowy, zanieść nań chleba i wina, i wszystkiego co tylko do życia potrzeba.
Jednego zatém poranka wziął za rękę biedną Maryą i niby téż to przechadzką, wyprowadził ją nad rzekę, pomiędzy gęste zarośla: tutaj stanął, klasnął w ręce — na znak wybiegli słudzy książęcia z zasadzki, porwali zlękłą dziewczynę i nieśli do owéj łodzi, a zamknąwszy ją w pośrodku, drzwi zabijali gwoździami.
Ona niewiedząc co się wszystko znaczy, zaczęła wołać ze łzami:
— „Bracie kochany! ratuj mnie!… Co ci ludzie ze mną robią.“
— „Pańskim syn ja, a nie brat twój, znajdku przeklęty ze śmieci! Dość ci się świecić po książęcym dworze — idź w świat gdzie cię wiatr poniesie!“. —
Nieszczęśliwa sierota zalała się łzami i poczęła łamać ręce; woda tymczasem rączo ją niosła — niosła daléj, coraz daléj, gdzieś tam w nieznajome strony.

∗             ∗

Był jeden dzień, i była noc, i był drugi dzień — na drugą noc zaczął wiatr wiać wielki, rzeka się roz-