Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/123

Ta strona została przepisana.

W Radomiu zastał płacz i zmartwienie powszechne, bo ludzie z braku wody poczęli już mrzéć jak muchy i trza się było bać powietrza. Co tylko mogło wziąść łopatę do ręki, kopało dzień i noc studnię, ale wody ani śladu nie było. — Kiedy Wawrzyn u burmistrza oświadczył się, że zdrój miastu powróci, stała się radość niezmierna między ludźmi strapionemi. Cóż dopiéro gdy obietnicy szczęśliwie dokonał!… wszyscy jak zbawicielowi dziękowali mu i na ręku go nosili, prosząc żeby sam powiedział jakiéj tylko zażąda nagrody. — Poczciwy chłopak, niezapracowawszy, nic brać nie chciał, lecz próżny był wszystek jego upór, mieszczanie łzami swojemi zmusili go wreście wziąść tysiąc talarów, które dla tego co wodę przywróci w ratuszu przeznaczone leżały.
Pożegnawszy się z wdzięcznymi Radomianami i dla pośpiechu kupiwszy konia, jechał Wawrzyn śpiesznie do Grochowic, ratować więdniejącą dziewczynę. — Zastał ojca śmiertelnie strapionego, że już wszyscy lékarze, niewiedząc co począć, opuścili jego córkę, a samą chorą tak już zbiedzoną, że istny trup niby w łóżku leżała. — Co duchu zwołany cieśla oderwał podłogę pod łożem — i patrzcie! siedziała tam szkaradna ropucha, jak kafel z pieca ogromna. Wawrzyn zabił ją i rozgotował doskonale na rosół, który choréj w usta przez lejek wlano. Wypiwszy go, usnęła twardo i spała przez dobę całą, aż stary ojciec bać się już zaczynał. Lecz na drugi dzień