Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/151

Ta strona została przepisana.

wieś, z wysoką kościelną wieżą; przy kościele, w jednéj chacie migało się jasne światełko.
— „To pewnie dom twój, gdzie się tak świéci? — Kto tam czeka na nas? Stasiu!“ —
— „Nie, Kasieczko! mój dom tutaj,“ odpowiedział jéj Stach, wskazując krągły przy drodze pagórek, — a koń, trzéma skokami, stanął z niemi na jego wierzchołku.
Na pagórku tym gdzie niegdzie rósł karłowaty jałowiec, a między krzakami, śniégiem przypruszone, stérczały mnogie mogiły. Jedna z nich stała otworem, jak gdyby tylko co wykopana.
Jeździec zeskoczył z konia i zsadził Kasię na ziemię. Z niezmiernym strachem spostrzegła ona wtedy, że zamiast białego konia stał przed nią biały koński szkiélet, na chwiejących się suchych nogach, — który z piérwszym wichru powiéwem runął i cały w drobne rozsypał się kostki....
Stach, ująwszy Kasię za rękę, stanął z nią u brzega rozwartéj mogiły.
— „Kasiu! patrz: oto mój dom, oto moje łoże. — Tęskniłaś za mną, płakałaś za mną, jeździłaś ze mną, — chodźże teraz ze mną spać!“
— „Stasiu najdroższy!“ Kasia mu odpowié: „za żywota i po śmierci jam zawsze twoją być rada! — ale żywo do grobu bardzo straszno iść.... Puśćże mnie, puść między ludzi, niech dożyję jesz-