Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/155

Ta strona została przepisana.

Kasia dowiedzieć się chciała, jakby daleko było do jéj domu; ale tu nawet o nazwisku takiéj wioski jako żywo nikt niezasłyszał. Wzięli ją zatém do siebie miłosierni jedni gospodarstwo i opiekowali się jako córką rodzoną. —
Kasia co wieczór chodziła po za wioskę, na mogiłę swego kochanka, prosić Boga o zbawienie jego duszy, a dla siebie o rychłe z nim połączenie; dnie zaś całe trawiąc we łzach i tęsknościach, rychle zbliżała się ku końcowi swojemu. — Nim jeszcze pół roku wyszło, poczuła nadchodzącą śmierć; konając zaś gorąco zaklinała księdza i ludzi, żeby ją w Stacha pochowali grobie. —
Nie zdało się to przecież księdzu proboszczowi w nieświęconéj wyspowiadaną chować ziemi; więc gdy umarła, pochowana została na smetarzu, przy kościele. — Ale tu dopiéro pokazała się moc wielka prawdziwéj miłości, ktoréj i śmierć nie może końca położyć!… Co wieczór, widzieli ludzie, jak z mogilnika na pagórku wychodziła postać biała, — a z smetarza kościelnego druga szła naprzeciw niéj: i złączywszy się wśród pola, od zmrokuaż do świtania błądziły razem po błoniach, jako dwa mgliste, wiatrem pędzane obłoki. — Daremnie nad obudwoma grobami odprawiano msze i modlitwy; dziwy te trwały dopóty, aż ludzie, widząc je, uznali że takiéj wiernéj miłości nie godzi się stawać na wstręcie, i