Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/172

Ta strona została przepisana.

I znowu nieborak pochylił smutnie głowę, a oczy zaszły mu łzami nowemi.
— „Posłuchajcie no tylko, gospodarzu!“ rzekł djabeł, biorąc go za rękę,“ a będzie nam obu dobrze. Oto przyjmijcie mnie za parobka, — a kiedy wy dla dworu robić musicie, ja tymczasem tyle zapracuję, że dla nas wszystkich wystarczy. — Właśnie szukałem sobie gdzie służby, ale o téj porze trudno gdzie miejsce znaleść; musiałbym się ot kołatać po świecie. — Szczęśliwy będę, jak mi dacie u siebie przytulisko i co sił starczy pracować wam się niepolenie.” —
— „Wola twoja, mój przyjacielu!“ odpowiedział drwal. „Dachu i kąta w chacie nikomu nie bronię; ale pamiętaj że u mnie krwawa biéda, i o głodzie pracę zaczynać musisz.“
— „No, o to nie miéjcie kłopotu! mam ci ja ze sobą zapas, co na dziś — jutro dla nas wszystkich wystarczy.“ To mówiąc, biés zdjął z siebie podróżną torbę, wydobył wódki, chleba i słoniny, i drwala ze sobą do obiadu zaprosił. —
Po obiedzie zagadł znowu djabeł: „Gospodarzu, zasłyszałem gdzieś po drodze, że wasz pan chciałby ten kawał lasu na pole wyrudować? idźcież do niego i ugódźcie się, a będzie kawałek grosza.”
— „Ba! pan się chce ogółem o całą robotę zgodzić, — a ma do wyrudowania piędziesiąt włók lasu. Ileby to lat nam trzeba, żebyśmy w dwojgu téj robocie podołali?“