Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/175

Ta strona została przepisana.

Ledwie to wymówił, posłyszeli za sobą tentent konia: był to dziedzic, który wybrawszy się w pole z charty, zboczył, zobaczyć czy robota już zaczęta. —
Charty, skoro zobaczyły parobka, zawyły przeraźliwie, i wyrwawszy się ze smyczą uciekły skomląc w pole.... Drwal, który już i tak domyślać się począł z kim ma sprawę, widząc to struchlał, i usunąwszy się ode djabła, modlił się w duchu do najświętszéj panny. Lecz pan, co ani w Boga ani w djabła niewierzył, tyle tylko widział, że tanim piéniądzem i prędko wydostał kawał roli na folwark. Zdziwiony jednak nieco zawołał:
— „Ho! tęgiś ty widzę, chamie! i z parobkiem twoim, kiedyście przez noc jedną taki kawał pracy uśpieli!“
Drwal, co nigdy nie szukał chluby z cudzego dzieła, tém mniéj chciał jéj teraz z djabelskiego; pokłoniwszy się więc panu, odpowiedział, jako jego parobek to wszystko sam sprawił i jemu téż cała należy nagroda.
— „Nie tak! nie tak, gospodarzu!“ zawołał parobek, „jam się wam zgodził służyć za kąt w chacie i ognisko, a co zarobię, wasze wszystko.“ —
— „Dzielcie się sobie, jak się wam żywnie podoba; a chodź który zaraz po pieniądze; może się i zgodzim o nową robotę,” rzekł dziedzic, zawróciwszy konia, i odjeżdżając do dworu. —
Drwal ani sobie dał mówić, żeby miał iść po zapłatę; a tak parobek sam się po nią wybrał.