Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/176

Ta strona została przepisana.

Przemądry dziedzic, przyjechawszy do domu, wyliczył zaraz na stole sprawiedliwie tysiąc złotych, rozmaitemi piéniędzmi, jakie miał pod ręką, i chodząc po pokoju zaciérał ręce z radości, że sobie kilka tysięcy oszczędził, ciesząc się przytém na dalsze korzyści z głupich chamów. — Ale kiedy po piéniądze dość długo nikt nieprzychodził, pomyślał sobie, że możnaby jeszcze oszczędzić kilkadziesiąt złotych, mięszając pięciozłotówki między talary, a półzłotki pomiędzy całe złotówki; chłop głupi ani się spostrzeże w takiéj kupie piéniędzy!… I co pomyślał wnet uczynił.
Za chwilę wszedł téż parobek po zapłatę.
— „No, chłopie!“ rzekł pan, „pójdźże sam! — Oto masz tu okrągło tysiąc cały złotych. Kawal grosza zarobiliście, — nie każdy by dał wam tyle, co ja!… Przeliczże sobie dobrze, żebyś potém niemyślał żem cię skrzywdził.“ —
Ale parobek, pokornie się kłaniając, zdał się na pańską cześć i sumienie; zgarnął nieliczone piéniądze do miecha i zawiązał, a dziękując za prędką zaplatę miał się ku odejściu. — Pan radby wszedł był zaraz w nową umowę, o ubicie sążni i zwiezienie przed browar; gdy przecież parobek bez gospodarza nie chciał nic poczynać, musiał interes na potém odłożyć.


Djabeł, przyszedłszy do drwala, oddawał mu wór z pieniędzmi.