Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/186

Ta strona została przepisana.

Podobnie jak niemal o wszystkich starych zamczyskach, i zgliszczach ich w Mazowszu, tak i o tutaj stojącym niegdyś, powiada się że był królowéj Bony własnością[1]. — O końcu zaś jego następne są powieści:

Władnąca tu niegdyś księżna, czy królowa, (podług niektórych właśnie Bona), miała jedynego syna, który bez jéj woli poślubił sobie ubogą siérotę. Rozgniéwana tém matka synowę straciła, syna zaś, przywiązawszy go na dzikim koniu, z zamku wygnać kazała. — Koń, przepłynąwszy Narew, tułał się długo z młodym księciem, aż go zaniósł do jednéj wsi, wśród lasu leżącéj. Ludzie, schwyciwszy konia, zdjęli z niego poranionego panicza, a opatrzywszy, głodnego marchwią, — jako najlepszém jadłem jakie mieli, — nakarmili. — Książę, przyszedłszy do siebie, zebrał ludzi z téj i z pobliskich wsi, uzbrojonych jako mógli, i szedł z nimi zdobywać zamek ojcowski. Zdobył go i zburzył, a po ucieczce matki sam panem zostawszy, przyzwał k sobie mieszkańców onéj wioski, co go od śmierci wybawili. — Co to byla za potrawa, którąście mnie posilali?“ spytał, — jako pan taki oczywiście niewiedząc nic o tak prostéj strawie. — „Marchew!“ odpowiedzieli chłopi. — „Odtąd wieś

  1. Powiadanie gminne w tym względzie nie jest bez zasady, gdyż Bona, dzierżąc Mazowsze w oprawie, istotnie była zamków mnogich panią. Gdy zaś znajdowałem kilka ruin, przy których nic o Bonie niemówiono, wnieść by można że te, które Lud jéj przyznaje, już lub jeszcze za czasów jéj exystowały. —