Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/192

Ta strona została przepisana.

Było to w sam pośrodek żniw, w lato gorące i suche. Młynarz przecież, nietracąc ufności, szedł wciąż po nad brzegiem Wisły, choć pod stopami jego piasek był jak żar gorący, a trawa, żółta od słońca, świéciła się po pagórkach. — Ażci, gdy niedaleko jeszcze uszedł w swéj drodze, o samym największym upale południa, ujrzy na wysokiéj górze bielący obrus świéżego śniegu. Złożył zatém na onym chłodnym kobiércu modły dziękczynienia gorące i wesół wrócił do domu. — Wnet zwołani rzemieślnicy jęli się budowy kościoła; a że bogaty młynarz niczego nieszczędził, rosła ona jak na drożdżach i w rok stanęła cała taką, jaką jest po dzisiaj dzień. Na wieczną swego rzemiosła pamiątkę rozkazal Warsz mularzom w tylną ścianę wbudować ogromny kamień młyński. — Kościół poświęcony został pod nazwaniem N. P. Maryi śnieżnej, — a tegóż samego dnia chrzczono w nim dwoje bliźniąt, dziatek młynarzowych. —



III. Pan Jezus cudowny u fary.

U fary
Jest Pan Jezus stary.

Przysłowie warszawskie.

W kościele katedralnym Śgo Jana, czyli farze staromiejskiéj, w bocznéj kaplicy koło presbiterium, zwykle od rana do wieczora modlącemi się zapełnio-