Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/221

Ta strona została przepisana.

Kiedy jeszcze owa dziwna chrzcielnica w pniu dębowym istniała, dzisiaj będzie może ze dwadzieścia lat temu, trafiło się raz, że dzieci wiejskie wygoniły na Lisie-góry bydło i źrebiaki, a strzegąc ich bawiły się ze sobą. Zwykłym dzieci obyczajem obchodziły wesele między sobą, a potém i chrzcin im się zachciało. Z fartuszków tedy, chustek i.&nbps;t. p. uwiły dużą lalkę na dziecko, obrali się chrześni rodzice, a jeden chłopiec jako ksiądz stanął przy chrzcielnicy. Naśladując kościelny obrządek zaczerpnął wody z niéj w rękę, i poléwając nią lalką wyrzekł sakramentalne słowa: „ja ciebie chrzczę, w imię Ojca i Syna i Ducha świętego.“ Ale zaledwie wymówił, na niewypowiedziany przestrach dzieci, lalka zaczęła się poruszać i kwilić niemowlęcym głosem. Wystraszeni, rzucili się wszyscy do jéj zniszczenia, dla pośpiechu rozrzynając splątane tasiemki i troczki nożykami: a wtedy na nożach krew się pokazała. — W ostatniém przerażeniu, nieprzytomna prawie, cała gromada dzieci przyleciała bez tchu do wsi; jednozgodnie rzecz opowiadając. —
Powieść ta dziwna trwa dotąd z najżywszą wiarą w téj okolicy, a ja mam ja od ówcześnych właścicieli Ociąża. Znałem nawet osobę która do zabawy owéj należała, a która dotąd o zajściu całém jest przekonana i ze skruchą zrządzenie a przestrogę bożą w niém uznaje. —