Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/29

Ta strona została przepisana.

teraz na Sobotniéj-górze, kamieniem w ziemię wrośnięty.“&nbps;—
Zafrasowali się okrutnie bracia; a powracając do domu sporzyć się ze sobą wzięli, któremu teraz iść w drogę, po żywą wodę dla matki. Lecz organista rzecze z urąganiem:
— „Co? ty? — ty głupcze! ty byś miał tam wskórać, gdzie twój starszy brat niewskórał?… Lepszéj tam głowy potrzeba, żeby się niedać zwieść szatańskiej mocy. Jać to, wiem dobry sposób na djable pokusy: niech no tam tylko pójdę ze święconą wodą, a zaklnę biésa po łacinie, zobaczysz czy mi podoła!“ —
I wziąwszy na się kropielnicę z kościoła, w rękę kropidło, kantyczki za nadrę, ruszył za południem słońca.....

∗             ∗

Znów minął dzień, drugi, trzeci, — tydzień cały: brat młodszy próżno wypatrywał z chałupy za swoim najstarszym, — ni go widu, ni go słychu! Biegł tedy znowu do baby po radę, co znaczy że brat niewraca?
— „Daremnie za nim nie czekaj“ — odpowiedziała mu baba — już on więcéj niepowróci. Stoi on teraz na Sobotniéj-górze, kamieniem w ziemię wrośnięty.“ —
Zafrasował się syn wdowi bardzo nad brata wtórego utratą; ale niewiele myślący biegł co tchu do