Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/44

Ta strona została przepisana.

Starsza mówiła: Jabym sobie tylko piekarza za męża życzyła, bo bardzo ciepłe podpłomyki lubię.
Średnia rzekła: A ja kucharza, bo rada smaczne poléweczki jadam.
Najmłodsza odezwała się wreście: Jabym tylko samego naszego Królewicza pragnęła, bo miałam takie widzenie, że gdybym mu syna powiła, to po każdém jego skąpaniu, zamiast wody, musiałoby się samo złoto wylewać; a gdybym mu córkę porodziła, toby na jéj licach przy każdym uśmiechu prawe róże zakwitały, a przy każdym jéj płaczu, nie łzy, ale prawe perły jak groch z jéj oczu musiałyby padać. Królewicz, który miał w zwyczaju często wieczorem do ubogich chatek zaglądać i podsłuchiwać, na co się skarzą, a czego pragną jego poddani, stał był właśnie tego wieczora pod okienkiem téj chatki, kiedy owe trzy siostry taką rozmowę między sobą wiodły: nazajutrz więc kazał je do siebie przywołać i zapytał najstarszéj: Powiedz mi, czegoś ty sobie wczoraj życzyła? Ona rzekła: Życzyłam sobie za męża piekarza z królewskiego zamku; a Królewicz jéj odpowiedział, że zadosyć się stanie jéj życzeniu. Kazał i drugiéj siostrze wyznać, czego pragnęła, a skoro ta powiedziała, że chciałaby za męża królewskiego kuchmistrza, przyzwolił i na to Królewicz. Potém zapytał najmłodszéj; ta bała się powiedzieć i długo się ociągała, aż ośmielona łaskawością usilną namową królewicza, uklękła i szczerze wyznała swoje