Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/78

Ta strona została przepisana.

skiego swego słowa nieobawiał się zaszkodzić godności majestatu. Ale kiedy dostrzegł jeszcze że on nie jest dla królewny obojętnym, zaciekłość jego granic nie miała już. Z ognistém wejrzeniem zwracając się do dwu swoich podżegaczy, rzekł:

„Widocznie przez piekła wdanie,
„Spełnił i drugie zadanie.
„Ale tysiąckroć mu biada!
„Jeśli trzeciemu nie nada.
„Mówcież, co by trzeciego
„Znaléść teraz takiego,
„Czego by nie mógł sprawić?
„Żeby go życia zbawić.” —

Zazdrością i zgubą ziejący, odezwał się spiesznie jeden z braci:
— „Jeżeli do jutra o tym czasie zgromadzi tutaj wszystkie wilki z całego królestwa, to niechby szedł sobie wolno; ale jeżeli nie dokaże tego, jako rzekłeś, niechaj będzie zaraz obwieszony.” —
Śliczna królewna zbladła na te słowa i piérś jéj gwałtownie wznosić się poczęła, jako wały jeziora wichrem miotane; — a król, widząc to, rozkazał ją odprowadzić do warownéj wieży, którą strażami otoczył, ażeby tam pozostała, dopóki niebezpieczny czarownik albo nie zginie, albo z kraju nie odejdzie.
Ferko, poszedłszy znów w pole, siadł na pniu ściętym drzewa, rozmyślając o niepewnéj swéj przyszłości, ze spokojnością wiekszą niźli dotąd kiedy. Miłe wejrzenie urodziwéj królewny, które mu