Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/81

Ta strona została przepisana.

się przybliża, począł sobą trwożyć, krzycz do Ferkona: „Stój! stój! dość już tego!” —
Ale wilk, na którym młodzieniec jechał, wołał ciągle: „Daléj naprzód! daléj na nich!”… i wilki pędziły daléj ku wzgórkowi, wyjąc przeraźliwie i wyszczérzając swe zęby.
Przelękniony jeszcze srożej, król wykrzyknął drżącym głosem: „Stój, stoj! Pół królestwa mego tobie, byleś te wilki precz odgonił.” — Ale Ferko, udając że niesłyszy, wjeżdżał już na pagórek, — a za nim tysiące wilków, — ku ostatniéj zgrozie i trwodze tam stojących.
Raz jeszcze podniósł głos król, wołając: „Całe moje królestwo tobie, jeżeli wilki odgonisz!”.... Lecz wilk niosący na sobie Ferka powtórzył swoje: „Daléj naprzód! Daléj na nich!”… i gwałtownym skokiem, wraz z całą zgrają, wpadł na sam wierzchołek wzgórza. — W mgnieniu oka król zły, wraz ze dwoma braćmi Ferka zostali w sztuki rozszarpani i pożarci, — a ci wszyscy co ich bronić chcieli pokaléczeni straszliwie.
Młodzieniec pociągnął teraz, z całym swym taborem, na królewski zamek, oswobodzić zawartą we wieży królewne. — Tego samego dnia jeszcze królem okrzyknięty, poślubił cudna dziewicę. — Wilki odeszły napowrót we swoje lasy, — Ferko zaś, ze swą małżonką, żył szczęśliwie i długo, kochani od całego narodu, aż do śmierci. —