Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/89

Ta strona została przepisana.

Kiedy na zapytanie córek ojciec oddał im przyrzeczone gościńce, nie tyle ucieszyła się starsza perłom drogim, ile młodsza cudnemu bukietowi wonnych, świéżych, niewidzianéj barwy róż, które zaraz w włosy sobie wplotła.
— „Moje kochane dziecko“ — rzekł kupiec, widząc jéj radość — „nie ciesz się niemi tak bardzo! Bogdajbyś ich była nigdy niezażądała, albo ja nie znalazł!“ I opowiedział jéj wszystko, co go w pustém zamczysku spotkało, aż do żądania strasznego potworu i swojej przysięgi. Spostrzegłszy jednak bladość nagłą swéj Jadwisi, dodał: „Nieobawiaj się przecież, żebym ja cię namawiał do spełnienia mej niorozważnéj przysięgi. Nie! wolę sam grzéch mój ponieść, niż żebyś ty aniołku dostała się w takie straszne szpony i cały rok twego młodego życia na pustkowiu smutnie zmarnowała.“ —
Ale dziewczyna, która już w sercu swém co czynić postanowiła, rzuciła się ojcu na szyje, wołając:
— „Nie mów tak! nie mów, drogi ojcze! Cóż bym to ja za córka była, żebym przysięgi twojej wypełnić nie miała?… Bóg sprawiedliwy, któremu cała się zdaję, niedopuści niewinnéj méj krzywdy; a że sobie rok przesiedzę w pięknym chociaż pustym zamku, co mi za wielka pokuta? Nie będęż to miéć tyle prześlicznych rzeczy do oglądania, tyle miejsca do biegania? Będę sobie sadzić kwiatki, grać na lutni, piosnki śpiéwać, — a jak mi się to już