Strona:PL Roman Zmorski - Wieża siedmiu wodzów pieśń z podania.pdf/16

Ta strona została przepisana.

Odeszły, głową skłoniwszy, posły,
I gwarnéj rzeszy sąd wodzów niosły.
Rzesza, skoro tych wysłucha słów,
Żywo do pracy imię się znów. —
Od łomu dębów, zgrzytu toporów,
Ode krzemiennych stukotu młotów,
Wzdrgnęła się Wisła, — tajniki borów
Zadrżały od tych dzikich łoskotów.

Bite rąk krzepkich tęgiemi razy
Kruszą się w sztuki olbrzymie głazy;
Daléj, silnemi dłońmi porwane,
Toczą się, kędy z ziemi ścian wieży
Zapadłych ząb się kamienny jeży,
I na wiérzch głazom wczorajszym padną;
Znów drugie głazy na nich się kładną
I rosną w krągłą ku górze ścianę.

I nie tak skoro parnym dniem w wiośnie,
Po bujnym dészczu siéw nowy rośnie,
Jako pospiesznie ku górze zmierza
Z szarych kamieni wiązana wieża.
Od rannéj zorzy po mrok wieczora,
Przeniosła wzrostem męża półtora. —

Z gwiaździstą nocą, po ciężkiéj pracy,
Legli, snem twardym zdjęci, wojacy;
Aż ich wiosenna woniąca zorza
Ze spokojnego zbudziła łoża;