Strona:PL Roman Zmorski - Wieża siedmiu wodzów pieśń z podania.pdf/27

Ta strona została przepisana.

Zmięszane w ledwie słyszalny dźwięk, —
Jak srebrny muszek wiosennych brzęk,
Lub szmer kwitnącéj trawy na łące,
Gdy ją rozwija słońce wschodzące.....

Ze przechylonem ku górze czołem,
Długo milczącém u wieży kołem,
Dziwem spełnionym oczarowana,
Drużyna męży stała zebrana.
Aż z zadziwienia snu ocucona,
Ku górze silne wznosząc ramiona.
Raz jeszcze, z piersi pełności wiernéj,
Ku wodzom okrzyk wzniesie niezmierny.

Zaś szli, milczący, skłoniwszy głowę,
Gdzie ich mogiły zwały gotowe.
I każdy nad swój zaszedłszy grób,
Kładł się spokojnie w piasczysty żłób;
Na szary kamień skroń siwą wsparł,
I oczy na sen wiekowy zwarł.....

W tém, z głębi ciemnych powietrznych szlaków,
Słychać śpiew jakiś, nad wyraz rzewny:
Co raz to głośniéj, co raz to bliżéj, —
Co raz wyraźniéj, co raz brzmi niżéj, —
Aż wreszcie widny łabędzich ptaków
Ciągnący z dala długi sznur śpiewny.
Nad Wisłą, białéj podobne chmurze,
Stado wędrowne zawisa w górze;