Strona:PL Roman Zmorski - Wieża siedmiu wodzów pieśń z podania.pdf/28

Ta strona została przepisana.

I, z cicha szumiąc nieruchomemi
Lotami skrzydeł rozwinionemi,
Roniąc łabędzi przedśmiertny żal,
Zwolna opada obłok ten biały
Nad rzéki lekko dyszące wały;
Piersią wilgotnych dotyka fal.....
I z cichym pluskiem, upadłszy, tonie,
Z pieśnią zarazem, w mętném ich łonie.....

Na brzég ogłuchły przyleciał wiatr,
Mroźny wysłaniec od śnieżnych Tatr.
Trzęsie drzewami, liść zżółkły rwie,
Olbrzymie piasku tumany dmie.
Aż zwiędłym liściem i piaskiem społy
Zawieje grobów otwarte doły;
Aże ostatniéj szczęty biesiady
I wszystkie stopy człowieczéj ślady
Ruchomych piasków zaspą przyzwali, —
I z hukiem w puszcze odleci daléj.....

Na uroczysku pusto zostało,
Jakby się nigdy nic tu niedziało. —
Tylko nad brzegiem kamienna, szara,
Z wrosłemi w piaski wilgotne stopy,
Z czołem opartém o nieba stropy,
Olbrzymia wieża stoi, jak mara.
Ale czar na nią taki rzucony,
Że jéj nie dojrzy człowiek wcielony;
Ni jéj śmiertelném dojrzy spojrzeniem,
Ni jéj śmiertelném skala dotknieniem.