Strona:PL Rosny - Vamireh.djvu/18

Ta strona została przepisana.

ze, ścieżką po której wejść miał potwór. Słysząc, szmer gałęzi, kot jaskiniowy zaniepokoił się znowu zawrócił dokoła zarośli i, ujrzawszy sylwetkę ludzką, ryknął. Na tę groźbę, zamykającą wszelki odwrót, myśliwiec podniósł asagaję, posłuszne i zwinne ramię jego zaczęło mierzyć. Broń zadrgała: znając swą powinność, utkwiła w gardle kota: Eho, eho — krzyknął człowiek, ująwszy oburącz dużą maczugę i potrząsając nią.
Potem stanął nieruchomo — z jasną źrenicą, jak silny, piękny olbrzym ludzki, bohater wieków.
Kot jaskiniowy podchodził, gotując się do skoku. Człowiek z cudowną zręcznością uchylił się, pozwolił zwierzęciu przelecieć mimo siebie, a potem: odwrócił się maczuga jego spadła, jak młot straszliwy, i kręgi w grzbiecie zwierzęcia chrząsnęły... Rozległ się krótki, urwany ryk, kolos pad nagle nieruchomy, a człowiek zwycięzko powtórzył swój okrzyk bojowy.
Eho, eho!
Trzymał się jednak jeszcze w postawie obronnej, obawiając się ponownie napadu i spoglądając na zwierza, na jego duże, żółte, szeroko otwarte oczy, na szpony pół-łokciowe, na olbrzymie mięśnie, na rozwartą paszczę, pełną krwi lwa i jelenia, na cały ten przedziwny ustrój napastniczy — z bardzo jasnym bladawym brzuchem i żółtą, czarnemi plamami upstrzoną szerścią grzbietu... Ale kot jaskiniowy nie żył już naprawdę, nie miał on już napawać drżeniem mroków