Strona:PL Rosny - Vamireh.djvu/20

Ta strona została przepisana.
II.
Horda.

W łagodnych blaskach poranku, pośród ożywczych i rozkosznych tchnień rzeki sawanów, dogasały głownie pierwszej uczty w pobliżu wejścia do jaskini ludzi. Drzewo-mogiła — t. j. drzewo, wybrane przez koczowników do zawieszania szkieletów ich zmarłych, w odległości jakich stu kroków wznosiło konary swe; pełne białych kości troglodytów. Pod łagodnym tchnieniem wietrzyka powietrzna ta kostnica wydawała jakieś dźwięki, jakgdyby westchnienia, jakichś urywane eufonie sylabiczne, a starzec, przykucnięty przód nią na ziemi, rozróżniał oczami kapłana takie lub inne czaszki, ukazujące się w cieniach gałęzi, odtwarzał dzieje takiego lub innego z pomiędzy sławnych myśliwców, towarzyszów młodości, pożartych, pochłoniętych przez nicość.
Rozproszona tu i owdzie horda Pzanów napawała się urokiem chwili. Dzieci igrały na łące, wyskakując aż do granic wodnych; pomiędzy wierzbami jakaś młoda kobieta, nawpół-naga, odnawiała świeżość swą i krasę, starając się zarazem poskromić dzikie fale włosów. Mężczyźni leniwie tworzyli plany łowów lub pracy, wszech-