nach, po tęgiej piersi poznał on człowieka leśnego. Ten obcym był ludom Europy, a nawet wszystkim prawie narodom azyjatyckim, gdyż każdy okres usuwał go do krajów płomienistych: lasy południowe, rzadkie i głębokie, już w sto tysięcy lat po wywędrowaniu tego rodu, przechowywały tu i ówdzie pojedyńcze jego rodziny.
Prąd sympatyi przebiegł przez serce Yarnireha. Wyprostowawszy się, wydał on powitalny okrzyk Pzanów. Człowiek leśny zatrzymał się z niepokojem; okrągłe jego oczy biegały w ukryciu gałęzi drzew. Vamireh — usunąwszy gałęzie — nagle ukazał się cały.
Hoa!... Bądź szczęśliwy!
Człowiek leśny stanął: okryty szerścią puszystą, z rzadkim włosem, wzrostu niższego niż Vamireh, ale szerszy w ramionach, zdawał się on posiadać siłą straszliwą. Vamireh dziwił się na widok jego dzikiej twarzy, olbrzymich szczęk, brwi splątanych przed żółtą źrenicą, skóry czarnej i ziemistej; sympatyja jego nie zmniejszyła się, czuł on rozkosz z oglądania istoty podobnej po tygodniowem osamotnieniu. Zaczął więc znowu, dopomagając sobie ruchami.
— Vamireh — przyjaciel... przyjaciel!
Człowiek leśny mruknął, odsłaniając zęby wśród widocznej niepewności co do zamiarów tamtego. Koczownik, widząc nieużyteczność słów, uciekł się do ruchów; jedynym wszakże tegowynikiem było powiększenie nieufności nie-
Strona:PL Rosny - Vamireh.djvu/45
Ta strona została przepisana.