Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 028.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Znacie prawo... znacie je dobrze! Badajcież tedy dobrze, o wilcy!
Matki powtarzały wołanie niespokojnemi głosami:
— Badajcież uważnie... badajcież uważnie, o wilcy!
Matka-wilczyca uczuła, że grzywa jeży jej się na karku, gdy mąż wysunął mauli-żabkę na środek koła. Malec rzucił się zaraz ze śmiechem na ziemię i zaczął skwapliwie zbierać iskrzące się w świetle, połyskliwe krzemienie.
Akela leżał dalej spokojnie z łbem pomiędzy łapami i naszczekiwał monotonnie:
— Badajcie uważnie, o wilcy!
Nagle z poza skalnych złomów doleciał głuchy ryk tygrysa.
— Malec jest moim łupem! Oddajcie mi go natychmiast. Cóż wolnemu rodowi po małym człowieku?
Akela nie potrząsnął nawet uszyma. Powtarzał dalej swoje:
— Badajcież uważnie, o wilcy! Wolny ród nie słucha innych rozkazów ponad własne prawo! Badajcież dobrze, o wilcy!
Rozległy się wokół szemrania, a któryś z młodych wilków zwrócił się do Akeli i powtórzył pytanie Shere Khana:
— Cóż wolnemu rodowi po małym człowieku?
Prawo dżungli powiada, że w razie sporu, czy młode szczenię ma należeć do rodu, czy nie, o tej jego przynależności rozstrzygają dwa głosy przy-