Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 062.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wniakiem, a brak mi jeno ogona. Przyrzekły mnie uczynić swym naczelnikiem i wodzem.
— Małpy nie mają wodzów! — warknęła Bagera — Skłamały, jak zresztą zawsze kłamią!
— Okazywały mi dużo sympatji i prosiły, bym do nich wrócił! Dlaczegóż to żadne z was nie zapoznało mnie dotąd z ludem małp? Wszakże chodzą, jak ja na dwu nogach! Przytem są delikatne, nie dają szturchańców łapami. Są wesołe i bawią się po całych dniach. Pójdę do nich! Puść mnie, szkaradny Balu! Chcę z niemi poigrać!
— Milcz! — ryknął gromowo Balu, aż ryk ten rozległ się echem po dżungli. — Nauczyłem cię praw obowiązujących wszystkie ludy puszczy prócz ludu małp, żyjącego na drzewach! A stało się to dlatego, ponieważ zwierzęta owe nie mają praw, nie znają ojczyzny, a nawet własnym nie posługują się językiem. Mowa ich składa się z wyrazów podsłuchanych i skradzionych innym, szlachetnym ludom, które szpiegują z wysokości drzew. Niema nic wspólnego pomiędzy wolnemi ludami puszczy, a tą bandą. Rude małpy nie mają wodzów, nie posiadają też zgoła pamięci. Wrzeszczą przez cały dzień, wychwalając się, iż są ludem wielkim, zdolnym do czynów niezwykłych, do zawładnięcia dżunglą, ale wystarczy, by spadł orzech z drzewa, a zaraz zapominają o wszystkiem i zanoszą się od śmiechu. Nikt w całej puszczy nie zadaje się z małpami, nie uczęszczamy tam, gdzie one przeby-