Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 078.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nieźle mu, coprawda, wbijałeś tę wiedzę w głowę paskudnemi łapskami swemi! — odrzekła Bagera. — Zresztą i ja dumna jestem z niego! Teraz, nie tracąc czasu, ruszajmy wszyscy w stronę Mroźnych Pieczar.
Wszyscy mieszkańcy dżungli wiedzieli dobrze, gdzie się miejscowość ta znajduje, ale niewielu miało ochotę tam się udawać. Tak zwane Mroźne Pieczary było to właściwie starodawne, opuszczone i zapomniane, zapadłe w ostępie miasto, a zwierzęta, jak wiadomo, unikają miejsc, gdzie bywali ludzie. Co najwyżej zachodzi tam odyniec, ale nigdy nie zdarza się, by wyprawiały się do ruin stada łowieckie czworonogów. Pozatem obrały sobie kryjówkę w Mroźnych Pieczarach bandar-logi, a przeto każde szanujące się stworzenie omijało tę miejscowość, spostrzegłszy ją zdala. Jedynie w czasie posuchy letniej, pod wpływem pragnienia zachodził tam ten i ów w nadziei znalezienia wody w rozwalonych napoły zbiornikach i studniach.
— Nie zdążymy tam przed północą, mimo największego pośpiechu! — powiedziała Bagera.
— Będę się starał biec co sił! — rzekł Balu z widocznem zakłopotaniem.
— Nie możemy krępować się tobą! — zawyrokowała — Pójdziesz sam śladem naszym. My i tak będziemy zmuszeni porządnie machać nogami... prawda, Kaa?