Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 090.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pięciu stopach długości obalić może człowieka, uderzywszy go w piersi głową, a wiemy, że Kaa miał stóp trzydzieści. Pocichu, bez najmniejszego szmeru wymierzył odległość i posłał cios w sam środek zwartego, otaczającego niedźwiedzia tłumu małp i cios ten zadecydował o wszystkiem. Nie potrzebował już uderzać po raz drugi. Małpy rozpierzchły się na wszystkie strony wrzeszcząc rozpacznie:
— To Kaa... to on! Zmykajmy! Zmykajmy!
Od całego szeregu pokoleń małpy żyły w nieustannym strachu przed pytonem skalnym. Od praojców i pradziadów nasłuchały się opowiadań o owym straszliwym napastniku, który ślizga się po nocy, wzdłuż konarów bezszelestnie, nieznacznie i porywa największe i najdzielniejsze małpy, zanim mogą krzyknąć na trwogę. Wiedziały, że niema przeciw niemu obrony, gdyż upodabnia się tak do suchego konara, że wprowadza w błąd najdoświadczeńsze małpy, które nie spostrzegają podstępu, dopóki ich nie pochwyci. W całej dżungli jedynie węża Kaa bały się małpy, bowiem nie wiedziały, gdzie kończy się jego potęga, nie mogły znieść jego spojrzenia, a także żadna nie wyrwała się żywcem z jego splotu.
Pouciekały tylko co żywo na wyższe piętra pałacu, jęcząc z przerażenia, a Balu odetchnął swobodnie. Mimo, iż futro jego gęstsze było dużo od sierści Bagery, ucierpiał niemało w walce.