Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 114.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Mauli wstał i rzekł, odchodząc i spozierając przez ramię na zebranych:
— Przez cały wieczór opowiadał Buldeo o dżungli, którą ma przecież tuż przed sobą, i zaledwo raz czy dwa razy nie zełgał. Jakże mam tedy wierzyć jego opowiadaniom o bogach, widmach i upiorach, które przecież są tak daleko, że ich widzieć niepodobna?
Buldeo sapał i klął uniesiony wielkim na chłopca gniewem, a naczelnik powiedział:
— Najwyższy czas zapędzić tego dzikusa do pasania bydła!
We wszystkich wsiach hinduskich panuje zwyczaj, że o samym świcie kilkunastu małych pastuszków wypędza wszystko bydło całej osady na pastwiska, gdzie spędza dzień, a wieczorem, pod dozorem malców, wraca do obór. Zwierzęta, które stratowałyby na śmierć człowieka białego, słuchają malców, nie sięgających nawet głowami ich nozdrzy, pozwalając im się bić, kopać, popychać i łajać. Dzieci znajdujące się przy stadzie, są całkiem bezpieczne, gdyż nawet tygrys nie ośmieli się zaatakować trzody, dopiero gdy malcy oddalą się w pogoni za jaszczurkami, albo w celu nazbierania kwiatów, zdarza się, że rabuś porywa je czasem.
Mauli dosiadł o świcie Ramy, największego byka w całej wsi, a za nim ruszyły z poszczególnych obór cisawe bawoły o długich rogach i dzikiem spojrzeniu. Stado zwiększało się co chwila. Mauli jechał i od pier-