Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 127.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bez walki. Ale ten Akela, posłuszny wyrostkowi, nie był to wilk zwyczajny. Mauli, mający osobisty zatarg z kulawym tygrysem, nie mógł też być zwyczajnym pastuszkiem. Potężne czary tkwiły w tem wszystkiem i Buldeo nie wiedział, czy przed niemi obronić go zdoła amulet, jaki miał na szyi. Leżał bez ruchu, czekając rychło Mauli przemieni się w tygrysa.
— Maharadżo! Wielki, potężny władco! — jęknął z pokorą.
— Co gadasz? — spytał Mauli szyderczo, nie odwracając się.
— Przebacz mi, o panie! Nie wiedziałem, że jesteś tak mocarny! Czy pozwolisz mi wstać i odejść, czy też rozkażesz, by sługa twój pożarł mnie?
— Idź sobie, tylko na drugi raz nie rość sobie pretensji do mojego łupu! Puść go, Akelo!
Buldeo pobiegł pędem ku wsi. Potykał się i spoglądał przez ramię niepewny, czy Mauli, zmieniony w jakiegoś potwora, nie dogoni go i nie pożre.
Przybywszy, nagadał kapłanowi tyle o czarach, Maulim i tygrysie, że dostojnik ten przybrał bardzo poważną minę.
Mauli pracował dalej i dopiero późnym wieczorem skończył przy pomocy przyjaciół ściąganie skóry z Shere Khana.
— Trzeba to schować i odprowadzić bawoły! — powiedział — Pomóżcie mi!