Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 141.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Walki toczyły się zresztą przeważnie jeno o pozyskanie miejsca na wybrzeżu, w celu założenia domostwa sezonowego. Ponieważ jednak tego samego celu dopiąć chciały tłumy fok, dochodzące w tem jednem miejscu do pięćdziesięciu tysięcy, przeto wybrzeże rozbrzmiewało przeraźliwym koncertem gwizdania, ryku, beczenia, wycia i wogóle rozmaitych nienazwalnych wrzasków.
Ktoby stanął na niewielkim wzgórzu, nazwanem Hutchinsons Hill, ujrzałby w promieniu całych kilometrów walczące foki, a pośród obłoków piany morskiej, rozbijanej płetwami, zobaczyłby niezliczone głowy zapaśników. Walka toczyła się wszędzie, na stromych skałach, na ławicach piasku i na płaskich, bazaltowych głazach, zmytych falami, a przeznaczonych dla młodzi. Foki nie przestawały walczyć z roku na rok, były bowiem równie bezrozumne i kłótliwe, jak ludzie.
Wczesną wiosną nie pokazywały się tu samice, obawiając się poniesienia szwanku, i przybywały dopiero na początku czerwca, zaś młode, dwa do czterechletnie foki, żyjące jeszcze w stanie bezżennym, przedostawały się przez walczące szeregi w głąb lądu i tam zabawiały się wesoło. Były ich całe stada, to też niweczyły docna całą roślinność wybrzeża, a „gołowąsów“ takich, czyli kawalerów w samej Nowostocznej było około trzechset tysięcy sztuk.
Właśnie zakończył Łowca morski zwycięsko sprawę z czterdziestym piątym przeciwnikiem w tym se-