Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 149.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w pobliżu znajduje się statek, lub, co gorsza, łódź pełna wiosłujących ludzi, a wiadomości tych nagromadził takie mnóstwo, że po sześciu miesiącach znał dokładnie sztukę polowania głębinnego, a jeśli mu czegoś jeszcze brakowało, to były to jeno drobiazgi. Przez cały ten czas nie był ani razu na stałym lądzie.
Pewnego dnia jednak, gdy w półsennem rozmarzeniu kołysał się na falach kędyś, koło wysp Juan-Fernandez, doznał wrażenia tęsknoty, osłabienia jednocześnie, zupełnie jak istota ludzka, rozmarzona nadchodzącą wiosną, i począł pożądać pięknego, suchego piasku i lśniących skał Nowostoczny, odległej o tysiące kilometrów, zabaw z rówieśnikami, zapachu wodorostów, wrzasków fok i bójek ojców rodzin. Bez namysłu obrócił się głową na północ i popłynął szybko, a w drodze napotkał towarzyszów, płynących w tym samym kierunku, którzy powitali go przyjaźnie.
— Witaj, Kotiku! Już wyrośliśmy na „gołowąsów“, będziemy tańczyli świetlisty taniec na skałach Lukanonu i bawili w świeżej trawie! Ale powiedzno, skąd wziąłeś tę dziwną szatę?
Futro miał teraz Kotik niemal całkiem białe i wielce był z tego dumny. Ale odparł wymijająco:
— Spieszmy! Korci mnie, żeby jak najprędzej stanąć na lądzie.
Gromadka przybyła niebawem do miejsca rodzinnego i młodziki posłyszały w oddali, owianej gęstą