Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 161.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

foki i uległy przemocy ludzkiej. Pewnego razu, po kilkuset kilometrowej podróży, wracając z wysp Gougha znalazł się u przylądku Corientes i spotkał tam gromadkę fok dotkniętych trądem. Od nich dowiedział się, że i tam zjawiają się ludzie.
Zrozpaczony opłynął przylądek i ruszył ku rodzinnej Nowostocznie. Płynął długo, aż pewnego dnia dotarł do małej, nieznanej zgoła, wysepki, pokrytej drzewami, i spotkał tam bardzo starą, zgrzybiałą już fokę, bliską śmierci. Kotik z wielką usłużnością nałapał jej ryb, a przytem zwierzył się starowinie ze swych utrapień i marzeń.
— Udaję się teraz do Nowostoczni, — zakończył zniechęcony — a jeśli mnie teraz wraz z innemi „gołowąsami“ zaprowadzą do rzeźni, nie będę się bronił. Mam już dość życia!
Staruszka pomyślała i rzekła:
— Jestem ostatnią z wygasłego, prastarego rodu Masafuerów. Pamiętam, że w czasach dawnych, kiedy mordowano foki setkami tysięcy po wybrzeżach rodzinnych, krążyła tam legenda, czy proroctwo, iż od dalekiej Północy nadpłynie biała foka, która wywiedzie cały gatunek foczy z miejsca ucisku i zaprowadzi do Ziemi Obiecanej. Jestem zbyt stara i nie doczekam tego, ale ty jesteś młody, spróbuj tedy, spróbuj raz jeszcze!
Kotik nastroszył swe piękne już teraz wąsy i powiedział: