Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 197.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Teddy patrzył w twarz ojca, który powtarzał pobladłemi usty:
— Siedź spokojnie, chłopcze... Nie ruszaj się... nie ruszaj się, Teddy!
W takiej to chwili przybiegł Riki i zawołał:
— Spójrz na mnie, Nagino, i gotuj się do boju!
— Mam czas... mam czas... — odparła, nie odwracając oczu — Zrobię ja porządek i z tobą także! Przypatrz się swoim przyjaciołom, Riki. Są nieruchomi i bladzi! Boją się. Nie śmią się ruszyć! I ty się nie ruszaj, bo natychmiast ukąszę chłopca!
— Obejrzyj lepiej swe jaja pod murem! — powiedział Riki — Idź i zobacz je!
Olbrzymi wąż uczynił pół obrotu i ujrzał jajo, leżące na stopniach werandy.
— Oddaj mi moje jajo! — wrzasnęła Nagina.
Ale Riki schwycił jajo w łapy i, łyskając ognistemi oczyma, zawołał:
— Nie dam darmo jaja wężowego, jaja królewskiego kobry, ostatniego z rodu, najostatniejszego z całego rodu Naga! Tak... tak.. to ostatni potomek, bo braci jego pożerają w tej chwili mrówki!
Nagina, zapominając o zemście, zwróciła się ku jaju, a Riki zobaczył, jak ojciec wyciągnął muskularne ramię, chwycił chłopca za kołnierz i uniósłszy ponad małym stolikiem, przesadził w miejsce, gdzie go dosięgnąć nie mogła Nagina...