Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 232.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gody, a słuchali go z zajęciem starzy, doświadczeni, obrośli i pokiereszowani łowcy, patrząc nań, jak na istotę z innego świata.
Tumai opowiadał, jak to czynią dzieci, urywanemi zdaniami, a dobiegłszy do końca przygód swych tej nocy, zakończył:
— A teraz na dowód, że nie skłamałem ni słowa, poślijcie ludzi! Niech zobaczą salę balową, wydeptaną przez słonie. Wiedzie do niej dużo śladów, bo aż zliczyć nie mogłem słoni, chociaż liczyłem na dziesiątki, a potem na dziesiątki dziesiatków. Rozszerzyły tę salę nogami tak, że rano była dużo większa, niż w nocy. Widziałem to! Kala Nag wziął mnie z sobą! To też biednego Naga bardzo bolą nogi!
Tumai wyciągnął się potem w hamaku i, zasnąwszy, spał aż do wieczora. A przez ten czas, idąc śladem słoni, Sahib Petersen i Maszua Appa przebyli kilkadziesiąt kilometrów po górach. Sahib już od lat ośmnastu łowił słonie, a przez ten czas raz tylko napotkał podobne miejsce. Maszua Appa, spojrzawszy raz jeden, poznał odrazu, że jest to prawdziwa sala balowa, a dotknąwszy nogą udeptanej ziemi, rzekł:
— Chłopak mówił prawdę. Tej nocy tańczyły słonie. Naliczyłem przeszło siedemdziesiąt tropów przez samą tylko rzekę. Popatrz, Sahibie, tę korę na drzewie zdarł łańcuch nożny Pudmini. I ona tańczyła także!