Strona:PL Rudyard Kipling-Księga dżungli 252.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mnie tam wszystko jedno kto strzela! — oświadczył wielbłąd — Jest mnóstwo wielbłądów, chmary ludzi, kłębi się czarny dym, a ja sobie leżę, nie boję się nic a nic i czekam spokojnie końca.
— Więc nie boisz się ognia karabinowego, a z powodu głupiego snu alarmujesz cały obóz? — rzekł koń — Ładna sprawa! Zanimbym pozwolił byle komu powalić się na ziemię... bo nie mówię już o dobrowolnem położeniu się... i zanimby urządzono sobie pukaninę, zasłaniając się mojem ciałem, dużo głów zapoznałoby się z mojemi kopytami. Wszakże narażonym się jest niemal na pewną śmierć! To straszne!
Nastało długie milczenie. Wreszcie podniósł swą ciężką głowę jeden z wołów i powiedział:
— To wszystko nic nie warte! Istnieje jeden tylko skuteczny sposób wojowania.
— Acha! — ozwał się z przekąsem Billy — I te opasy wymyśliły coś... proszę... proszę!
— Jeden jest tylko skuteczny sposób — powtórzyły tym razem oba (musiały być bliźniętami) — a polega na tem, że skoro tylko zatrąbi Dwuogoniasty, zaprzęga się dwadzieścia par wołów do wielkiego działa...
Dwuogoniastym w obozie przezywają słonia z powodu trąby i ogona po dwu końcach ciała.
— Pocóż trąbi Dwuogoniasty? — spytał muł.
— Zawiadamia, że ma dość i nie zbliży się ni na krok ku linji czarnych dymów, wznoszących się na-