Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/106

Ta strona została przepisana.

Obcy człowiek (a był on Tewarą) pomyślał sobie:
— To jakieś bardzo, a bardzo osobliwe dziecko. Wywija rękami i krzyczy do mnie, a ja nie rozumiem ani słowa z tego, co powiada. Atoli jeśli nie uczynię zadość jego woli, to ten dumny wódz, odwracający się plecami do mnie, może się ogromnie pogniewać.
Powstał, wykroił wielki, płaski kawałek kory brzozowej i wręczył go Taffy. Uczynił to — kochanie — aby okazać, iż jego serce jest tak białe, jak kora brzozowa, i że nic złego nie zamierza.
Atoli Taffy nie zrozumiała go właściwie.
— O! — zawołała — teraz rozumiem. Chodzi ci o dokładny adres mamy? Ja, oczywiście, nie umiem pisać, ale umiem malować obrazki, gdy mam jaki kończasty przedmiot do kreślenia. Proszę cię, pożycz mi z twego naszyjnika zęba wilka morskiego.
Obcy człowiek myślał sobie:
— To bardzo, a bardzo osobliwe dziecię. Ząb wilka morskiego, zawieszony u mego naszyjnika, to magiczny ząb, i zawsze