Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/109

Ta strona została przepisana.

— Pewno w tamtych stronach stoczono wielką bitwę, a to nadzwyczajne dziecię, co wzięło mój magiczny ząb wilka morskiego, a nie obrzęka i nie rozpęka się, rozkazuje mi, abym temu możnemu wodzowi przywołał na pomoc jego plemię. To pewno jest możny wódz, bo przecież byłby mnie zauważył.
— Popatrz — rzekła Taffy, która malowała nader gorliwie, a przytem troszkę bazgrała — to jesteś ty; włócznię, która tatce jest potrzebna, trzymasz w ręce, abyś pamiętał, że masz ją przynieść. A teraz opowiem ci dokładnie, jaki jest adres mojej mamy. Będziesz szedł dopóty, aż przyjdziesz do dwu drzew (to są drzewa), a potem pójdziesz przez pagórek (to jest pagórek), a potem przyjdziesz do bagna bobrowego, na którem jest bardzo dużo bobrów. Nie namalowałam całych bobrów, bo nie umiem malować bobrów. Namalowałam tylko ich głowy, bo zresztą, idąc przez bagno, także nic więcej nie zobaczysz. Uważaj, abyś nie wpadł do niego! A nasza jaskinia jest tuż za bagnem bobrowem. Nie jest taka wysoka jak pa-